First night
Weszli
razem do pokoju Lidera, gdzie właściciel skierował się do jednej z szafek.
Pogrzebał w niej chwilę, po czym wyciągnął czarny T-shirt i wręczył go
dziewczynie.
-Myślę, że na jeden raz może być, a jutro po prostu pójdziesz z Sasorim na zakupy.
Dziewczyna jęknęła.
-Z Sasorim...?
-Tak, czy jest jakiś problem? - Zdziwił się.
-No bo... - Zaczęła cicho - Lider mówił jaki to on jest niebezpieczny no i... i ja się trochę boję z nim sama gdzieś iść, na pewno się będzie bardzo niecierpliwił jeżeli będzie miał ze mną chodzić i szukać różnych rzeczy...
Pain westchnął, po czym pomyślał, że jak już ma być taki dobry, to będzie dobry.
-Dobrze, ja z Tobą pójdę. - Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem - I porozmawiam z Sasorim, nie przejmuj się.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością a Lider z wahaniem odpowiedział jej tym samym, po czym wyszedł z pokoju.
Po kilku chwilach Pain przywołał do gabinetu Sasoriego. Gdy usłyszał pukanie, odpowiedział krótkim "wejść".
-Jest pewna sprawa, otóż muszę jutro... udać się gdzieś z Yuki, dlatego wasz trening przesuniemy o jeszcze jeden dzień.
-Dobrze, Liderze - powiedział - czy mam jutro coś zrobić w siedzibie?
-Nie , nie mam dla ciebie żadnego zadania. To tyle, możesz odejść.
Lalkarz skłonił się i opuścił pokój.
W tym samym czasie, Yuki, ściskając w ręku bluzkę Paina, wyjęła z plecaka bieliznę i poszła do łazienki, gdzie nalała sobie wody do wanny. Umyła się, a potem jeszcze długo leżała. Pół godziny, godzinę, półtorej? Nie ważne, wtedy było jej po prostu dobrze. Uwielbiała tak leżeć, szczególnie, że wcześniej nie często było jej to dane - tylko, gdy w trakcie jakichś misji zatrzymywali się w hotelach. Po przywłaszczeniu sobie jednego z ręczników będących w szafce, doprowadziła swoje włosy do stanu używalności, po czym już ubrana w tymczasową piżamę wyszła z łazienki. Szczerze mówiąc, nie była do końca pewna, gdzie ma spać. Dlatego też otworzyła drzwi od gabinetu.
-Liderze...?
Pain odwrócił głowę i przełknął głośno ślinę. Dziecko, 14-letnie dziecko, pamiętaj o tym. No cóż, ubrana tylko w t-shirt sięgający nawet nie do połowy uda, w wilgotnych włosach opadających delikatnie na twarz, wyglądała bardziej niż uroczo.
-C..Coś się stało?
Spuściła wzrok.
-Zastanawiam się, gdzie mam się położyć.
Lider spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-No jak to gdzie? Na łóżku.
-A Lider gdzie tak to będzie spał? -Spytała cicho.
-O mnie się nie martw, dam sobie radę.
-Ale...
Pain westchnął i podszedł do niej, po czym położył jej ręce na ramionach i przekręcił ją, tak, że teraz stała przodem do pokoju. Następnie podprowadził ją pod samo łóżko, mówiąc, aby szła spać. Westchnęła, ale położyła się i opatuliła szczelnie kołdrą. Zasnęła praktycznie od razu. Lider patrzył na nią jeszcze chwilę po czym zdmuchnął świeczkę i wrócił do gabinetu.
Nie miała pojęcia, o której godzinie wstała, ponieważ pokój nie był w żaden sposób oświetlony. Niemniej jednak była przekonana, że spała bardzo długo. Po chwili, kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do mroku panującego w pomieszczeniu, zauważyła, że Lidera tu nie ma. Zastanawiała się, gdzie spał, ale nic nie przyszło jej do głowy, w nocy też nic nie słyszała - spała jak zabita. Przeciągnęła się i zapaliła świeczkę, po czym z trudem wygrzebała się spod kołdry, wyciągnęła ostatnie czyste rzeczy z plecaka i doczłapała się do łazienki. Tam doprowadziła się do stanu używalności i kiedy zaakceptowała swój wygląd jako względnie do przeżycia wróciła do pokoju, żeby sprzątnąć łóżko. Następnie skierowała się do gabinetu.
-Myślę, że na jeden raz może być, a jutro po prostu pójdziesz z Sasorim na zakupy.
Dziewczyna jęknęła.
-Z Sasorim...?
-Tak, czy jest jakiś problem? - Zdziwił się.
-No bo... - Zaczęła cicho - Lider mówił jaki to on jest niebezpieczny no i... i ja się trochę boję z nim sama gdzieś iść, na pewno się będzie bardzo niecierpliwił jeżeli będzie miał ze mną chodzić i szukać różnych rzeczy...
Pain westchnął, po czym pomyślał, że jak już ma być taki dobry, to będzie dobry.
-Dobrze, ja z Tobą pójdę. - Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem - I porozmawiam z Sasorim, nie przejmuj się.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością a Lider z wahaniem odpowiedział jej tym samym, po czym wyszedł z pokoju.
Po kilku chwilach Pain przywołał do gabinetu Sasoriego. Gdy usłyszał pukanie, odpowiedział krótkim "wejść".
-Jest pewna sprawa, otóż muszę jutro... udać się gdzieś z Yuki, dlatego wasz trening przesuniemy o jeszcze jeden dzień.
-Dobrze, Liderze - powiedział - czy mam jutro coś zrobić w siedzibie?
-Nie , nie mam dla ciebie żadnego zadania. To tyle, możesz odejść.
Lalkarz skłonił się i opuścił pokój.
W tym samym czasie, Yuki, ściskając w ręku bluzkę Paina, wyjęła z plecaka bieliznę i poszła do łazienki, gdzie nalała sobie wody do wanny. Umyła się, a potem jeszcze długo leżała. Pół godziny, godzinę, półtorej? Nie ważne, wtedy było jej po prostu dobrze. Uwielbiała tak leżeć, szczególnie, że wcześniej nie często było jej to dane - tylko, gdy w trakcie jakichś misji zatrzymywali się w hotelach. Po przywłaszczeniu sobie jednego z ręczników będących w szafce, doprowadziła swoje włosy do stanu używalności, po czym już ubrana w tymczasową piżamę wyszła z łazienki. Szczerze mówiąc, nie była do końca pewna, gdzie ma spać. Dlatego też otworzyła drzwi od gabinetu.
-Liderze...?
Pain odwrócił głowę i przełknął głośno ślinę. Dziecko, 14-letnie dziecko, pamiętaj o tym. No cóż, ubrana tylko w t-shirt sięgający nawet nie do połowy uda, w wilgotnych włosach opadających delikatnie na twarz, wyglądała bardziej niż uroczo.
-C..Coś się stało?
Spuściła wzrok.
-Zastanawiam się, gdzie mam się położyć.
Lider spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-No jak to gdzie? Na łóżku.
-A Lider gdzie tak to będzie spał? -Spytała cicho.
-O mnie się nie martw, dam sobie radę.
-Ale...
Pain westchnął i podszedł do niej, po czym położył jej ręce na ramionach i przekręcił ją, tak, że teraz stała przodem do pokoju. Następnie podprowadził ją pod samo łóżko, mówiąc, aby szła spać. Westchnęła, ale położyła się i opatuliła szczelnie kołdrą. Zasnęła praktycznie od razu. Lider patrzył na nią jeszcze chwilę po czym zdmuchnął świeczkę i wrócił do gabinetu.
Nie miała pojęcia, o której godzinie wstała, ponieważ pokój nie był w żaden sposób oświetlony. Niemniej jednak była przekonana, że spała bardzo długo. Po chwili, kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do mroku panującego w pomieszczeniu, zauważyła, że Lidera tu nie ma. Zastanawiała się, gdzie spał, ale nic nie przyszło jej do głowy, w nocy też nic nie słyszała - spała jak zabita. Przeciągnęła się i zapaliła świeczkę, po czym z trudem wygrzebała się spod kołdry, wyciągnęła ostatnie czyste rzeczy z plecaka i doczłapała się do łazienki. Tam doprowadziła się do stanu używalności i kiedy zaakceptowała swój wygląd jako względnie do przeżycia wróciła do pokoju, żeby sprzątnąć łóżko. Następnie skierowała się do gabinetu.
-Lider już na nogach? - Spytała zdziwiona, dygając na
dzień dobry.
Pain uśmiechnął się.
-Już? A wiesz ty która jest godzina?
-Szczerze mówiąc, nie bardzo...
-Prawie południe. -Powiedział, wskazując głową na zegar wiszący nad drzwiami.
-Tak późno?! Trzeba było mnie obudzić... - jęknęła zawstydzona.
Pain zaśmiał się.
-Nie miałem serca.
Dało się słyszeć głośne burczenie w brzuchu, co spowodowało głośniejszy wybuch śmiechu u Paina. Yuki natomiast, cała czerwona, schowała się za włosami.
-Liderze... - zaczęła zawstydzona swoim organizmem - jadłeś już śniadanie?
-Jadłem, jadłem. Ale nie pogardzę dobrą kawką.
Pokiwała głową i wyszła, dalej czerwona, zamykając cicho drzwi.
Pain wrócił do przeglądania stosu dokumentów, ale po jego twarzy dalej błąkało się coś na wzór uśmiechu. Yuki natomiast, ziewając i jednocześnie powstrzymując siłą woli burczenie w brzuchu, poszła do kuchni. Obawiała się, że spotka tam Sasoriego - w końcu nie rozmawiała z nim o przełożeniu treningu, miała tylko nadzieję, że Lider o tym nie zapomniał - na szczęście pomieszczenie było puste. Ze sceptycznym wzrokiem rozejrzała się w szafkach. Cóż, oprócz ubrań trzeba będzie kupić coś do jedzenia. Na razie zadowoliła się szklanką mleka i kanapką z żółtym serem. Zrobiła obiecaną kawę - a miałam go odzwyczajać! - i wróciła do gabinetu, gdzie Pain kończył akurat składać dokumenty. Podała mu jego "życiodajny napój" który przyjął z prawie uwielbieniem. Zaśmiała się cicho.
-To jak, chcesz coś teraz załatwić, czy idziemy na te zakupy? - Spytał.
-Jeżeli Lider nie ma nic przeciwko, to wolałabym teraz, trzeba jeszcze kupić coś do jedzenia...
Pain pokiwał głową i szybko wypił kawę, a kubek odstawił na biurko. Skierował się do pokoju, a Yuki poszła za nim. Lider zaczął czegoś szukać w szafkach, dziewczyna natomiast usiadła na łóżku. Po kilku chwilach skończył trzymając w ręku jakieś ubrania, które położył na łóżku, poczym zaczął rozpinać płaszcz, a później przymierzył się do zdejmowania bluzki.
-L...liderze! - zawołała Yuki, której twarz niemal przypominała kolor ściany.
Lider spojrzał na nią zdziwiony. No tak, trzeba będzie się odzwyczaić od przebierania się w pokoju czy spania w samej bieliźnie...
-Wybacz, zapomniałem się. - Powiedział z niepewną miną, a następnie zebrał rzeczy i wszedł z nimi do łazienki.
Yuki patrzyła się przez chwilę w drzwi. Kiedy już jej twarz wróciła do normalnego koloru to Liderek wrócił do pokoju i ponownie przybrała czerwoną barwę. Pain miał na sobie czarne spodnie i ciemnowiśniową koszulę, rozpiętą od góry i wyglądał niezmiernie pociągająco. On jest liderem organizacji MORDERCÓW, a nie jakimś przystojnym facetem, pamiętaj o tym! - upomniała się w duchu.
- I jak, może być? - Spytał Pain z niepewną miną.
Pain uśmiechnął się.
-Już? A wiesz ty która jest godzina?
-Szczerze mówiąc, nie bardzo...
-Prawie południe. -Powiedział, wskazując głową na zegar wiszący nad drzwiami.
-Tak późno?! Trzeba było mnie obudzić... - jęknęła zawstydzona.
Pain zaśmiał się.
-Nie miałem serca.
Dało się słyszeć głośne burczenie w brzuchu, co spowodowało głośniejszy wybuch śmiechu u Paina. Yuki natomiast, cała czerwona, schowała się za włosami.
-Liderze... - zaczęła zawstydzona swoim organizmem - jadłeś już śniadanie?
-Jadłem, jadłem. Ale nie pogardzę dobrą kawką.
Pokiwała głową i wyszła, dalej czerwona, zamykając cicho drzwi.
Pain wrócił do przeglądania stosu dokumentów, ale po jego twarzy dalej błąkało się coś na wzór uśmiechu. Yuki natomiast, ziewając i jednocześnie powstrzymując siłą woli burczenie w brzuchu, poszła do kuchni. Obawiała się, że spotka tam Sasoriego - w końcu nie rozmawiała z nim o przełożeniu treningu, miała tylko nadzieję, że Lider o tym nie zapomniał - na szczęście pomieszczenie było puste. Ze sceptycznym wzrokiem rozejrzała się w szafkach. Cóż, oprócz ubrań trzeba będzie kupić coś do jedzenia. Na razie zadowoliła się szklanką mleka i kanapką z żółtym serem. Zrobiła obiecaną kawę - a miałam go odzwyczajać! - i wróciła do gabinetu, gdzie Pain kończył akurat składać dokumenty. Podała mu jego "życiodajny napój" który przyjął z prawie uwielbieniem. Zaśmiała się cicho.
-To jak, chcesz coś teraz załatwić, czy idziemy na te zakupy? - Spytał.
-Jeżeli Lider nie ma nic przeciwko, to wolałabym teraz, trzeba jeszcze kupić coś do jedzenia...
Pain pokiwał głową i szybko wypił kawę, a kubek odstawił na biurko. Skierował się do pokoju, a Yuki poszła za nim. Lider zaczął czegoś szukać w szafkach, dziewczyna natomiast usiadła na łóżku. Po kilku chwilach skończył trzymając w ręku jakieś ubrania, które położył na łóżku, poczym zaczął rozpinać płaszcz, a później przymierzył się do zdejmowania bluzki.
-L...liderze! - zawołała Yuki, której twarz niemal przypominała kolor ściany.
Lider spojrzał na nią zdziwiony. No tak, trzeba będzie się odzwyczaić od przebierania się w pokoju czy spania w samej bieliźnie...
-Wybacz, zapomniałem się. - Powiedział z niepewną miną, a następnie zebrał rzeczy i wszedł z nimi do łazienki.
Yuki patrzyła się przez chwilę w drzwi. Kiedy już jej twarz wróciła do normalnego koloru to Liderek wrócił do pokoju i ponownie przybrała czerwoną barwę. Pain miał na sobie czarne spodnie i ciemnowiśniową koszulę, rozpiętą od góry i wyglądał niezmiernie pociągająco. On jest liderem organizacji MORDERCÓW, a nie jakimś przystojnym facetem, pamiętaj o tym! - upomniała się w duchu.
- I jak, może być? - Spytał Pain z niepewną miną.
***
pozwolę sobie wtrącić; ślicznie dziękuję za wszystkie
komentarze :3
chociaż trochę ich malutko :<
generalnie można powiedzieć, że rozdział dla Kamili C:
i... faceci w koszulach są zajebiści! <3
chociaż trochę ich malutko :<
generalnie można powiedzieć, że rozdział dla Kamili C:
i... faceci w koszulach są zajebiści! <3
Boże kochana,to jest epickie! pisz dalej!
OdpowiedzUsuńKurcze, jaka szkoda, że przestałaś pisać! Strasznie mi się podobało :( Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócisz :(
OdpowiedzUsuń