poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 1



Dwóch Liderów

         Jeden cel – Akatsuki. Po odejściu z wioski miała tylko ogólny pomysł, jak ich znaleźć. No, ale wiedziała kogo szuka, więc nie powinno być problemu. Mijały dni, aż w końcu, nie bez problemu, dotarła do Wioski Deszczu. Z liderem organizacji udało się jej skontaktować już kolejnego ranka.
Był on mężczyzną o rudych włosach i dużej ilości kolczyków. Ale i tak najdziwniejsze były oczy, ni to szare, ni to fioletowe, jakby przenikające ją na wylot.
- To mówisz, że chcesz dołączyć do organizacji?
W odpowiedzi pokiwała głową, patrząc na niego z głęboko ukrytą obawą.
- Skoro jakimś dziwnym trafem wiedziałaś do kogo się skierować, wiesz może, że mamy komplet członków – mówił dalej cichym, ale mocnym, głosem, a kiedy nie usłyszał zaprzeczenia, kontynuował – nie szukamy nikogo nowego, poza tym, dziecko, po co nam ktoś taki jak ty?
Słysząc te słowa, ściągnęła brwi.
- Może i jestem młoda, ale mimo wszystko jestem Jōninem! – Usilnie powstrzymywała się od teatralnego tupnięcia nóżką – i to, że Cię znalazłam, musi o czymś świadczyć, prawda? Poza tym… - zawahała się przez chwilę, jak by nie mogła ubrać jednej z myśli w słowa – widzę przyszłość i dlatego tu jestem.
Przez twarz lidera przebiegł cień zainteresowania, jednak po paru sekundach znów widziała tylko obojętną maskę.
- Przepowiadać przyszłość, mówisz?
Kiwnęła głową, jednak już z mniejszą pewnością.
- Można to tak nazwać. Różne rzeczy, w tym informacje z przyszłości, zdarza mi się… wyśnić. I wiem, że  nie Ty jesteś tym prawdziwym liderem – ucichła, pozwalając, aby zdumienie zagościło na twarzy jej rozmówcy na dłuższą chwilę – ale uznałam, że mimo wszystko powinnam zwrócić się do ciebie.
- Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, iż możemy rozważyć twoje przystąpienie do organizacji. Jednak jak już wiesz, nie tylko ja o tym decyduje, także spotkajmy się tu jutro o tej samej porze i poznasz ostateczną decyzję w tej sprawie.
Dziewczyna skłoniła lekko głowę i już chciała odejść, jednak zatrzymało ją pytanie.
- Jeszcze jedno, jak się nazywasz?
- Myślę, że dzięki swoim oczom i tak już to wiesz, ale skoro chcesz usłyszeć to ode mnie, to proszę – nazywam się Hatake, Hatake Yuki. – powiedziała i zniknęła w kłębach dymu.
Planowała skierować się od razu do hotelu na obrzeżach wioski, w którym zatrzymała się dnia poprzedniego, ale postanowiła trochę się rozejrzeć i przy okazji coś zjeść. Lubiła nowe miejsca, ponieważ od dziecka rzadko opuszczała Konohę.
         Lider natomiast skierował się do głazu, leżącego już poza granicami wioski, stanowiącego barierę przed prawdziwym miejscem zamieszkania członków organizacji. Idąc korytarzem na pierwszym rozwidleniu skierował się w lewo, przeciwna droga prowadziła do pokojów. Mijał sale treningowe i bibliotekę. W kuchni zobaczył Kisame, Itachiego i Sasoriego siedzących przy stole i popijających kawę, jednak to nie ich szukał. Westchnął. Organizacja morderców, tak? Ciekaw jestem, kto by tak powiedział, gdyby zobaczył całą tą "jaskinię". Wszedł do salonu i rozejrzał się po nim. Tu byli wszyscy pozostali członkowie organizacji prócz Kakuzu, ale Pain  był pewny, że tamten siedzi w swoim pokoju. Napotkał spojrzenie Konan wlepione w niego jak w obrazek i w duchu pokręcił głową. Od lat dawała mu te sygnały, a on od lat udawał, że ich nie widzi. Nie mógł na nie odpowiedzieć, nie potrafił. Była jego przyjaciółką i nie planował tego zmieniać.
         -Tobi, chodź ze mną. - Powiedział krótko i planował się odwrócić.
-Ale przecież Tobi nic nie zrobił! W końcu Tobi to dobry chłopiec, czego Lider chce od Tobiego? - Wykrzykiwał Maskman dziecięcym głosem.
Pain pokręcił głową i posłał mu jedno ze swoich najbardziej wściekłych spojrzeń, na co Tobi jakby skulił się w sobie i posłusznie wyszedł za nim z salonu.
Skierowali się do gabinetu Lidera.
-Po co całe to przedstawienie? - Spytał Pain, wzdychając.
- Po to, że takiego dziecka nikt nie weźmie na poważnie, a w końcu na tym nam zależy, prawda? - Odparł prawdziwy Lider organizacji już swoim normalnym tonem.
Pain nie odpowiedział, ale po chwili ciszy kontynuował.
-Pewna kunoichi chce dołączyć do organizacji.
-Przecież wiesz, że nie potrzebujemy nikogo nowego. Poza tym, skąd wiesz, że chce?
-Sama mnie znalazła.
-To ciekawe... - Odparł rozmówca Paina z zastanowieniem - mówiła coś jeszcze?
-Podobno czasem przepowiada przyszłość i to pozwoliło jej nas znaleźć.
-Może warto ją mieć w swoich szeregach, o kim dokładnie mówimy.
-Yuki, Yuki Hatake. Tylko że - skrzywił się mimowolnie - to jeszcze dziecko, ma może 14 lat.
-Hatake, tak? - Spytał, ostatnią informacje puszczając koło uszu - powiedz mi, Pain, słyszałeś kiedyś legendę o czwartej technice ocznej?
-Czwartej?!
-Tak, znacznie potężniejszej od trzech pozostałych. Mianowicie, chodzi o to, że...
         ~Tobi opowiada Painowi tró mhroczną legendę~
-I ty sądzisz, że ona będzie jej używać? - Spytał Pain z powątpiewaniem.
-Jest to możliwe, dlatego przyjmiemy ją. Ale chcę, żeby na razie cała organizacja o niej nie wiedziała, porozsyłaj wszystkich na misje, zostaw tylko jedną osobę, aby ją trenowała. Jak myślisz, kto będzie odpowiedni?
-Sasori - odpowiedział bez wahania - jestem pewien, że bardzo przypadnie jej do gustu jego specjalizacja.
Tobi kiwnął głową, wyrażając zgodę.
-Trzeba przygotować takie misje, żeby pozbyć się wszystkich na jakieś pół roku. Potem, kiedy wrócą, Sasori zamieni się z kimś innym i ponownie w siedzibie zostaną tylko trzy osoby. Po roku powinna być gotowa na spotkanie z którymś z członków i zaprezentowanie w walce swoich umiejętności, wtedy będzie w pełni należeć do organizacji.
         Po tych słowach dwóch Liderów zajęło się ustalaniem misji. Po dwóch godzinach przygotowali wszystkie potrzebne materiały i porozdzielali je do teczek, tworząc po jednej dla każdego.
Wrócili do salonu, po drodze zgarniając z kuchni Sasoriego oraz wysyłając Hidana po Kakuzu. Lider zaczął, gdy już wszyscy byli obecni.
-Z pewnych powodów jestem zmuszony przydzielić Wam dłuższe misje - wśród zebranych dało się słyszeć zbiorowy jęk, który ucichł, jak tylko Pain zmierzył ich spojrzeniem - w teczkach macie wytyczne dotyczące wszystkich misji. Kakuzu, Hidan. Itachi, Kisame. Konan. Tobi, idziesz z Deidarą, dla Sasoriego będę miał zadanie w kwaterze. Zetsu, wiesz, co masz robić. Do jutra rano nie widzę żadnego z was, wracacie mniej-więcej za pół roku. To tyle, rozejść się. Sasori, przyjdź do mojego gabinetu jutro o 8 rano.
-Dobrze, Liderze - odpowiedział Sasori, z lekkim zdziwieniem. Zastanawiał się, co on będzie tutaj robił.
         Tymczasem Yuki, zupełnie nieświadoma, przechadzała się po Wiosce Deszczu. Wcześniej wstąpiła na dango i teraz, w wyśmienitym humorze, chodziła po ulicach i zaglądała do różnych sklepów. Przy okazji zaopatrzyła się w nowy komplet ubrań, ponieważ w jej plecaku nie było już praktycznie żadnych czystych rzeczy - większość z nich została zniszczona podczas drogi. Co prawda starała się o nie dbać i prać kiedy miała okazję, ale nie nadarzały się one często, jednak teraz, praktycznie u celu jej podróży, nie przejmowała się tym. Po dłuższym czasie zawróciła do hotelu, gdzie wysypała na łóżko całą zawartość plecaka. Kunaie, tych zostało tylko kilka. Zwoje, te są prawie wszystkie. Natomiast ubrania... Cóż, jej podróż nie była pozbawiona spotkań z wrogo nastawionymi ninja, a i tak nie mogła zbyt wiele zabrać ze sobą z Konohy. Na szczęście rękawiczki były całe. Rękawiczki, które dostała po zdaniu egzaminu na Jōnina. Rękawiczki, które dostała od brata. Spojrzała do portfela - z wioski zabrała ze sobą swoje całe oszczędności, których jeszcze dosyć sporo jej zostało. Nie będzie problemu z zakupami w najbliższym czasie, na szczęście.
Po dalszym przejrzeniu rzeczy i wyrzuceniu kilku kolejnych, nie nadających się już do niczego, spakowała plecak. Następnie poszła się umyć, a kiedy położyła się do łóżka, zasnęła prawie od razu.




1 komentarz:

  1. Ciekawie piszesz i ciekawa fabuła. Podoba mi się. Kiedy next? :>

    OdpowiedzUsuń