niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 4


First night


         Weszli razem do pokoju Lidera, gdzie właściciel skierował się do jednej z szafek. Pogrzebał w niej chwilę, po czym wyciągnął czarny T-shirt i wręczył go dziewczynie.
-Myślę, że na jeden raz może być, a jutro po prostu pójdziesz z Sasorim na zakupy.
Dziewczyna jęknęła.
-Z Sasorim...?
-Tak, czy jest jakiś problem? - Zdziwił się.
-No bo... - Zaczęła cicho - Lider mówił jaki to on jest niebezpieczny no i... i ja się trochę boję z nim sama gdzieś iść, na pewno się będzie bardzo niecierpliwił jeżeli będzie miał ze mną chodzić i szukać różnych rzeczy...
Pain westchnął, po czym pomyślał, że jak już ma być taki dobry, to będzie dobry.
-Dobrze, ja z Tobą pójdę. - Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem - I porozmawiam z Sasorim, nie przejmuj się.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością a Lider z wahaniem odpowiedział jej tym samym, po czym wyszedł z pokoju.
         Po kilku chwilach Pain przywołał do gabinetu Sasoriego. Gdy usłyszał pukanie, odpowiedział krótkim "wejść".
-Jest pewna sprawa, otóż muszę jutro... udać się gdzieś z Yuki, dlatego wasz trening przesuniemy o jeszcze jeden dzień.
-Dobrze, Liderze - powiedział - czy mam jutro coś zrobić w siedzibie?
-Nie , nie mam dla ciebie żadnego zadania. To tyle, możesz odejść.
Lalkarz skłonił się i opuścił pokój.
         W tym samym czasie, Yuki, ściskając w ręku bluzkę Paina, wyjęła z plecaka bieliznę i poszła do łazienki, gdzie nalała sobie wody do wanny. Umyła się, a potem jeszcze długo leżała. Pół godziny, godzinę, półtorej? Nie ważne, wtedy było jej po prostu dobrze. Uwielbiała tak leżeć, szczególnie, że wcześniej nie często było jej to dane - tylko, gdy w trakcie jakichś misji zatrzymywali się w hotelach. Po przywłaszczeniu sobie jednego z ręczników będących w szafce, doprowadziła swoje włosy do stanu używalności, po czym już ubrana w tymczasową piżamę wyszła z łazienki. Szczerze mówiąc, nie była do końca pewna, gdzie ma spać. Dlatego też otworzyła drzwi od gabinetu.
-Liderze...?
Pain odwrócił głowę i przełknął głośno ślinę. Dziecko, 14-letnie dziecko, pamiętaj o tym. No cóż, ubrana tylko w t-shirt sięgający nawet nie do połowy uda, w wilgotnych włosach opadających delikatnie na twarz, wyglądała bardziej niż uroczo.
-C..Coś się stało?
Spuściła wzrok.
-Zastanawiam się, gdzie mam się położyć.
Lider spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-No jak to gdzie? Na łóżku.
-A Lider gdzie tak to będzie spał? -Spytała cicho.
-O mnie się nie martw, dam sobie radę.
-Ale...
Pain westchnął i podszedł do niej, po czym położył jej ręce na ramionach i przekręcił ją, tak, że teraz stała przodem do pokoju. Następnie podprowadził ją pod samo łóżko, mówiąc, aby szła spać. Westchnęła, ale położyła się i opatuliła szczelnie kołdrą. Zasnęła praktycznie od razu. Lider patrzył na nią jeszcze chwilę po czym zdmuchnął świeczkę i wrócił do gabinetu.
         Nie miała pojęcia, o której godzinie wstała, ponieważ pokój nie był w żaden sposób oświetlony. Niemniej jednak była przekonana, że spała bardzo długo. Po chwili, kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do mroku panującego w pomieszczeniu, zauważyła, że Lidera tu nie ma. Zastanawiała się, gdzie spał, ale nic nie przyszło jej do głowy, w nocy też nic nie słyszała - spała jak zabita. Przeciągnęła się i zapaliła świeczkę, po czym z trudem wygrzebała się spod kołdry, wyciągnęła ostatnie czyste rzeczy z plecaka i doczłapała się do łazienki. Tam doprowadziła się do stanu używalności i kiedy zaakceptowała swój wygląd jako względnie do przeżycia wróciła do pokoju, żeby sprzątnąć łóżko. Następnie skierowała się do gabinetu.
-Lider już na nogach? - Spytała zdziwiona, dygając na dzień dobry.
Pain uśmiechnął się.
-Już? A wiesz ty która jest godzina?
-Szczerze mówiąc, nie bardzo...
-Prawie południe. -Powiedział, wskazując głową na zegar wiszący nad drzwiami.
-Tak późno?! Trzeba było mnie obudzić... - jęknęła zawstydzona.
Pain zaśmiał się.
-Nie miałem serca.
Dało się słyszeć głośne burczenie w brzuchu, co spowodowało głośniejszy wybuch śmiechu u Paina. Yuki natomiast, cała czerwona, schowała się za włosami.
-Liderze... - zaczęła zawstydzona swoim organizmem - jadłeś już śniadanie?
-Jadłem, jadłem. Ale nie pogardzę dobrą kawką.
Pokiwała głową i wyszła, dalej czerwona, zamykając cicho drzwi.
Pain wrócił do przeglądania stosu dokumentów, ale po jego twarzy dalej błąkało się coś na wzór uśmiechu. Yuki natomiast, ziewając i jednocześnie powstrzymując siłą woli burczenie w brzuchu, poszła do kuchni. Obawiała się, że spotka tam Sasoriego - w końcu nie rozmawiała z nim o przełożeniu treningu, miała tylko nadzieję, że Lider o tym nie zapomniał - na szczęście pomieszczenie było puste. Ze sceptycznym wzrokiem rozejrzała się w szafkach. Cóż, oprócz ubrań trzeba będzie kupić coś do jedzenia. Na razie zadowoliła się szklanką mleka i kanapką z żółtym serem. Zrobiła obiecaną kawę - a miałam go odzwyczajać! - i wróciła do gabinetu, gdzie Pain kończył akurat składać dokumenty. Podała mu jego "życiodajny napój" który przyjął z prawie uwielbieniem. Zaśmiała się cicho.
-To jak, chcesz coś teraz załatwić, czy idziemy na te zakupy? - Spytał.
-Jeżeli Lider nie ma nic przeciwko, to wolałabym teraz, trzeba jeszcze kupić coś do jedzenia...
Pain pokiwał głową i szybko wypił kawę, a kubek odstawił na biurko. Skierował się do pokoju, a Yuki poszła za  nim. Lider zaczął czegoś szukać w szafkach, dziewczyna natomiast usiadła na łóżku. Po kilku chwilach skończył trzymając w ręku jakieś ubrania, które położył na łóżku, poczym zaczął rozpinać płaszcz, a później przymierzył się do zdejmowania bluzki.
-L...liderze! - zawołała Yuki, której twarz niemal przypominała kolor ściany.
Lider spojrzał na nią zdziwiony. No tak, trzeba będzie się odzwyczaić od przebierania się w pokoju czy spania w samej bieliźnie...
-Wybacz, zapomniałem się. - Powiedział z niepewną miną, a następnie zebrał rzeczy i wszedł z nimi do łazienki.
Yuki patrzyła się przez chwilę w drzwi. Kiedy już jej twarz wróciła do normalnego koloru to Liderek wrócił do pokoju i ponownie przybrała czerwoną barwę. Pain miał na sobie czarne spodnie i ciemnowiśniową koszulę, rozpiętą od góry i wyglądał niezmiernie pociągająco. On jest liderem organizacji MORDERCÓW, a nie jakimś przystojnym facetem, pamiętaj o tym! - upomniała się w duchu.
- I jak, może być? - Spytał Pain z niepewną miną.

***
pozwolę sobie wtrącić; ślicznie dziękuję za wszystkie komentarze :3
chociaż trochę ich malutko :<
generalnie można powiedzieć, że rozdział dla Kamili C:
i... faceci w koszulach są zajebiści! <3

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 3


Ten Liderek to ma za dobrze!


         Z braku lepszych pomysłów skierowałam się do biura Lidera. Po zapukaniu i usłyszeniu zezwolenia weszłam do środka. Wcześniej nie zwróciłam na to zbytniej uwagi, ale teraz, po przebywaniu w jasnej kuchni, nie dało się tego nie zauważyć.
-Czy tu zawsze panuje taki półmrok? - Spytałam
-Najczęściej tak - wymamrotał Lider zza stosów papierów piętrzących się na jego biurku - Gdzie ja to położyłem... To nie, to też nie... Czy tu nie ma żadnego arkuszu pozbawionego dopisków?! Ten  też nie... O, jest! - Uniósł rękę w triumfalnym geście, ściskając w dłoni jakiś dokument. Odchrząknął i położył go na blacie - Dobrze, że przyszłaś - spojrzał na nią - usiądź, będziesz musiała odpowiedzieć mi na kilka pytań.
-J-jakich pytań...? - Spytała zdziwiona
-Nic strasznego, muszę uzupełnić tylko Twoją kartę.
Pokiwała na zgodę głową.
-A więc...
Nie zaczyna się zdania od więc, pomyślała Yuki. Lider zgromił ją spojrzeniem, jakby wiedział, co chodzi jej po głowie.
-A więc - spojrzał na nią znacząco - nazywasz się Hatake Yuki.
Kiwnęła głową.
-Pochodzisz z Konohy.
Znów.
-Twoi rodzice nie żyją, mieszkałaś z bratem, Kakashim?
I ponownie.
-Data urodzenia?
-15 marca - powiedziała.
-Dobrze... Teraz specjalizacje ninja. Twoją rangę już znam, natomiast nie wiem, czym się posługujesz. Ninjutsu?
-Techniki wiatru i błyskawicy, a z innych to przede wszystkim przywołanie (koty), klony cienia, tzw. "szybkie kroki" Czwartego Hokage... - nie mogła dokończyć, ponieważ Pain przerwał jej.
-Jak to?
-Kiedyś w wiosce dostałam zwój, zawierający opis tej techniki, nauczyłam się jej... - powiedziała cicho, a po chwili kontynuowała - no i jeszcze kiedyś pan Shikaku nauczył mnie kilku technik z cieniem klanu Nara, ach no i technikę Migotliwych Kroków...
Pain pokiwał w zamyśleniu głową.
-Genjutsu?
-Uwalnianie... Poza tym tylko podstawy.
-Taijutsu?
-Teoretycznie nie jest tak źle, ale chciałabym się poprawić.
-Dobrze... to chyba tyle.
         Yuki uśmiechnęła się, ale po chwili znów miała minę pokazującą, że się nad czymś zastanawia.
-Tylko co ja mam teraz robić?
Lider spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Hm, możesz się rozgościć w aktualnie naszym wspólnym pokoju - wskazał jej ręką drzwi - a potem... przynieść mi kawę? - Spojrzał na nią z nadzieją, tak, że Yuki roześmiała się.
-Mogę najpierw przynieść.
         I jak powiedziała, tak zrobiła. Przy okazji znalazła też gorącą czekoladę - od kiedy oni tu mają takie smakołyki, może kiedyś jeszcze normalną czekoladę znajdę - i kiedy szła do gabinetu z dwoma parującymi kubkami w dłoniach, będąc przy jego drzwiach zastanawiała się jak otworzy drzwi. Na szczęście z opresji uratował ją Pain, dając jej możliwość wejścia do pokoju. Tam jednak dalej stała na środku, ponieważ na biurku nie było ani kawałeczka miejsca, aby postawić kubki. Pain spojrzał na nią a potem sceptycznie na blat, jednak ten, skubany, nie zrobił się nagle pusty. Z westchnieniem wziął jeden z kubków w ręce i usiadł z nim, wskazując Yuki aby zrobiła to samo. Lider jednak po upiciu połowy kubka jakimś magicznym sposobem znalazł trochę miejsca, gdzie mógł odstawić ten życiodajny napój i wrócił do przeczesywania gór papierów leżących przez nim. Kunoichi natomiast piła swoją czekoladę małymi łykami i z lekkim uśmiechem patrzyła na jego zmagania.
Po kilku chwilach podniosła się z zamiarem odniesienia naczynia, jednak zatrzymał ją Pain, pytaniem, czy kieruje się do kuchni. Gdy potwierdziła, wziął kubek i wypił do końca jego zawartość, po czym poprosił o jeszcze jedną, bo robi dobrą kawę. W kuchni zrobiła Liderkowi jeszcze jedna kawę, myśląc, że nie powinien tyle jej pić. Już ona go oduczy! W gabinecie przekazała mu ją z uśmiechem, po czym wzięła spod ściany pozostawiony tam wcześniej plecak i przeszła przez wcześniej wskazane jej drzwi.
         Kiedy weszła do pomieszczenia wciągnęła ze zdziwieniem powietrze i upuściła plecak.
-Łaał... - wyszeptała oczarowana, a Pain, słysząc to, uśmiechnął się pod nosem.
Był to duży pokój, o ścianach w kolorze czerwonego wina z ciemną wykładziną na podłodze. Stały tu hebanowe meble - w jednym rogu komody, obok nich stół i dwa wielkie fotele, dalej były drzwi -zapewne do łazienki. Kolejny róg zajmowało ogromne łóżko, zasłane czarną pościelą. Stała obok niego mała szafka nocna z zapaloną świeczką, natomiast przy drzwiach, z ich drugiej strony była jeszcze duża szafa.
Dziewczyna zamknęła za sobą delikatnie drzwi i usiadła na podłodze na środku pokoju. Zajrzała do plecaka i wyjęła wszystkie ubrania; jeden komplet czystej bielizny, oraz rzeczy, które miała na sobie wczoraj. Musiała je dziś wyprać a jutro obowiązkowo iść na zakupy. Skierowała się z nimi do łazienki, gdzie ponownie ją zamurowało. Była w niej zarówno wieeelka wanna, jak i prysznic. Ten Liderek to ma jednak za dobrze, pomyślała. Po wypraniu ubrań wysuszyła je delikatnie swoją chakrą wiatru, a następnie schowała z powrotem do plecaka. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek; była 19:20. Może by zjeść kolacje? Wróciła do gabinetu Lidera.
-Widzę, że Ci się spodobało moje skromne "królestwo" - powiedział do niej, co potwierdziła rumieńcem i delikatnym uśmiechem.
-Tak pomyślałam, że może zjadłabym kolację. Liderze, chciałbyś też?- Spytała, dalej się uśmiechając, a Pain odpowiedział jej tym samym, wyrażając aprobatę.
Wyszła z gabinetu i szła powoli ciemnym korytarzem, a Pain jeszcze przez chwilę patrzył się w zamknięte drzwi, zastanawiając się, co on  przed chwilą zrobił. Uśmiechnął się. Szczerze. Nie jakoś sztucznie, przez dłuższą chwilę zmuszając się do tego, tylko tak po prostu, mimowolnie. To było dziwne, naprawdę dziwne. Pokręcił głową i wrócił do papierów. Yuki w tym samym czasie pukała do drzwi Sasoriego. Otworzył jej po kilku chwilach, a dziewczyna spuściła głowę i spytała cicho, czy też chciałby kolację. Mimo iż nie sprawiał wrażenia wybitnie złej osoby, obawiała się go, mając na uwadze słowa Paina. Lalkarz, trochę zdziwiony, odpowiedział że już jest po kolacji, także niech się nie kłopocze i przypomniał jej o treningu. Dziewczyna skłoniła się i odeszła do kuchni. Tam natomiast zabrała się za robienie kanapek, uprzednio wstawiając wodę na herbatę, w końcu musi oduczyć Lidera picia kawy. Jednak po chwili znów pojawił się problem, mianowicie nie wiedziała, czy ową herbatę słodzić, czy nie oraz czy Lider lubi warzywa? Po głębszym namyśle ułożyła kanapki na talerzu, kładąc ogórka obok nich - najwyżej sobie nałoży - i nie słodząc jego herbaty. Gdy jakimś cudem udało się jej zabrać ze wszystkim, kolejny problem pojawił się pod gabinetem. Jak teraz otworzyć drzwi?! Na szczęście Lider znów okazał się mistrzem czytania w myślach otwierając je przed naszą kunoichi. Niestety nie był to koniec przeciwności, jakie los ustawił na ich drodze - na biurku nie było miejsca, aby cokolwiek postawić. Lider jednak nie zraził się tym nieszczęściem i z wielkim spokojem (chociaż na czole żyłka mu się pokazała i Yuki zastanawiała się, kiedy wybuchnie) przekładał papiery układając je w trzy stosy na podłodze obok biurka. Dziewczyna patrzyła na jego zmagania z trudem powstrzymywanym śmiechem, a chociaż udało jej się tego dokonać, Pain i tak posłał jej mordercze spojrzenie. Sprawiło ono jednak, że tylko się do niego wyszczerzyła. Po chwili jednak już siedzieli zajadając kanapki i owszem, Lider lubi ogórki. Dziewczyna uprzedziła go, że z powodu jej niewiedzy herbata jego posłodzona nie została. Ten natomiast odpowiedział jej, żeby na przyszłość wiedziała, iż lubuje się w słodkich napojach, jednakowoż powstrzymał ją, kiedy chciała lecieć po cukier, słowami: raz mi nie zaszkodzi wypić takiej. Reszta posiłku minęła im w milczeniu. Po kilku chwilach siedzenia Yuki odchyliła się na oparcie krzesła i przeciągnęła, ziewając i przecierając oczy. No tak, dzień pełen zmian.
-
Chcesz się już położyć? - Spytał Lider.
-Planowałam się jeszcze wcześniej iść wykąpać... - powiedziała, po czym spuściła głowę i dokończyła ciszej- tylko jest pewien problem.
-Jaki?
-Nie mam w czym spać...
Lider potarł brodę w zastanowieniu, po czym wstał i kucnął obok niej, tak, aby spojrzeć jej w oczy, na co dziewczyna natychmiastowo zarumieniła się.
-Chodź, zaraz coś wymyślimy - powiedział.

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 2


W organizacji


         W siedzibie Akatsuki, o godzinie 8, Sasori pukał do gabinetu Lidera, a po usłyszeniu zezwolenia, wszedł do środka.
-Twoje zadanie przedstawiam Ci dopiero dziś, ponieważ nie chcemy rozgłosu. - Zaczął Pain - będziemy mieli w organizacji nowego członka. Jest to dziewczyna, u której z czasem najprawdopodobniej obudzą się pewne, bardzo ciekawe zdolności. Będziesz ją trenował. Tylko, że jest pewien problem.
-Jaki problem? - Spytał Sasori, obawiając się, że przyjdzie mu uczyć kogoś, kto w ogóle nie jest shinobi.
Lider skrzywił się mimowolnie, tak jak poprzedniego dnia, kiedy dochodził do tego tematu.
-To jeszcze dziecko, ona ma 14 lat...
-Czemu to ja mam uczyć jakiegoś dzieciaka?! Takie dzieci są zazwyczaj irytujące, a ja nie jestem spokojnym człowiekiem i mogę ją zabić, kiedy mnie zdenerwuje. Poza tym dzieci nie są pojętne i trzeba im tłumaczyć wszystko po kilka razy... Po co nam dziecko, które nawet nie jest ninja?
-Nie powiedziałem, że nie jest. Ona ma już rangę Jōnina, a jak na jej wiek, to więcej, niż dużo.
Sasori nie odpowiedział, chociaż zgodził się z ostatnim stwierdzeniem Lidera. W takim wieku najczęściej są Genini, czasem Chūnini. Ale i tak nie sądził, że dobrym pomysłem jest, aby ktoś tak niecierpliwy jak on zajmował się dzieckiem.
-Jeżeli nie masz żadnych pytań, to możesz iść. Niedługo przyprowadzę ją do organizacji.
Lalkarz pokiwał głową i wyszedł. Za drzwiami pozwolił sobie, żeby grymas zagościł na jego twarzy. Dziecko. W Akatsuki. Westchnął i skierował się do kuchni po kubek ciemnej, gorącej kawy.
         Natomiast nasza kunoichi kolejnego dnia obudziła się w tak samo dobrym humorze. Po wykonaniu porannej toalety oraz ponownym sprawdzeniu, czy zabrała wszystkie rzeczy, zeszła do restauracji znajdującej się piętro niżej. W domu najczęściej gotowała sama, także teraz z uśmiechem zamówiła naleśniki z owocami oraz gorącą czekoladę. Uwielbiała słodycze. Nie śpieszyła się z jedzeniem, miała na wszystko wystarczająco dużo czasu. Po śniadaniu wymeldowała się z hotelu i ruszyła na umówione wczoraj miejsce spokojnym krokiem.
         Tam czekał już Lider.
-Spóźniłam się? - Spytała, zdziwiona.
-Nie, jesteś jeszcze chwilę przed czasem. Ustaliliśmy, że możesz przyłączyć się do organizacji, jednak na razie na okres próbny. Na razie jednak chcemy Twoje przyłączenie zachować w sekrecie, dlatego też praktycznie wszystkich członków porozsyłałem na misje. Łącznie z Tobą, w siedzibie będą teraz trzy osoby. Jeszcze ja i Twój obecny nauczyciel.
Dziewczyna pokiwała głową, ale nic nie mówiła, patrzyła tylko na niego swoimi dużymi, szaro-granatowymi oczami. Pain po chwili stał koło niej.
-Chodźmy.
         Szli ulicami wioski w ciszy, po kilku minutach opuścili ją i ruszyli lasem.
-Musisz wiedzieć, że Twój nauczyciel nie jest osobą cierpliwą, dlatego nie radzę Ci go denerwować.
Skrzywiła się lekko i zapytała, czy coś jeszcze powinna na jego temat wiedzieć.
-Jest naszym medykiem, znawcą wszelkich trucizn oraz lalkarzem - widział, jak na te słowa "zaświeciły" się jej oczy i uśmiechnął się w duchu. - Swoją drogą, umiesz gotować?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Trochę umiem... - bąknęła - w domu zawsze gotowałam dla siebie i brata.
Pain pokiwał głową.
-Zajmiesz się obiadami.
Znów spojrzała na niego zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się i pokiwała głową.
-Liderze... - Zaczęła cicho po chwili, a gdy ten spojrzał na nią, pokazując, że słucha, kontynuowała - będę potrzebowała jakiś zakupów, ponieważ nie mam już praktycznie rzeczy w dobrym stanie...
Pain pokiwał głową.
         Droga, jako że pokonywali ją pieszo, a nie jak Pain samotnie miał w zwyczaju, przenosząc się, zajęła im około czterech godzin. Przystanęli obok jeziorka, na którego brzegu znajdował się wielki głaz znacznie wystający ze skały. Gdy Lider złożył kilka pieczęci, odsunął się, ukazując przejście. Przepuścił dziewczynę w przejściu, dalej podążali ciemnym korytarzem. Zatrzymali się przy rozwidleniu dróg.
-W lewo są sale treningowe, biblioteka, kuchnia i salon.
Pokiwała głową.
Skierowali się w prawo, mijając różne drzwi, po czym szli nieoświetlonym kawałkiem korytarza.
-To były pokoje członków organizacji, w tym kilka wolnych. Tutaj jest mój gabinet - powiedział,  gdy doszli do końca korytarza, po czym ponownie otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę - jako, że zostałem tylko ja i Sasori, bezpieczniej będzie, abyś na razie pomieszkała ze mną.
Dziewczyna zarumieniła się i spuściła głowę, ale pokiwała na znak zgody.
-Na dniach doprowadzimy któryś z tamtych pokojów do stanu używalności, ale teraz może zajmiesz się obiadem?
-Dobrze - odpowiedziała cicho, stawiając swój plecak przy drzwiach - czy posiłki są o jakiś określonych godzinach?
-W miarę możliwości, obiady około 15, tj za - tu zerknął na zegarek 40 minut. Jak byś mogła, przyjdź po mnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się i kiwnęła głową, po czym wyszła i delikatnie zamknęła za sobą drzwi.
         Szła ciemnym korytarzem zastanawiając się, jaką osobą będzie jej nauczyciel i w jaki sposób będzie ją uczył, skoro jest taką niebezpieczną osobą. O mało nie minęła owego rozwidlenia, skręciła w nie tylko dzięki światłu z pochodni przytwierdzonych do ścian. Mijała drzwi z napisami "Sala Treningowa nr. 1/ 2/ 3/ 4", następnie "Biblioteka" aż kolejne, otwarte, które zapewne były celem jej jakże długiej wędrówki. Było to przestronne pomieszczenie, przedzielone jakby niską ścianką działową. Po stronie bliżej drzwi znajdował się długi stół, a po drugiej stronie była kuchnia. Nie była ona wyjątkowo duża, ale też  nie za mała, podobna do tej, jaką miała w domu. Posmutniała, przypominając sobie o bracie i o tym, jak on się musi teraz czuć. Potrząsnęła głową i spojrzała na wiszący na ścianie zegar. 14:30, czyli zostało jej pół godziny. Mam nadzieję, że zdążę coś zrobić.          Związała włosy i otworzyła szafki, aby zobaczyć, jakie produkty jej pozostały. Nie mogła powiedzieć, że było ich dużo, ale spojrzała sos do spaghetti oraz kluski, więc już wiedziała, co zrobić. Zabrała się za przygotowanie obiadu, kiedy ktoś wszedł do kuchni. Nie spostrzegła tego. Owa osoba usiadła przy stole i patrzyła na nią, szczególnie na jej długie, srebrne włosy związane wysoko w kitkę. 
-To ty jesteś tą nową? - spytał mocnym głosem.
Dziewczyna zdziwiła się, ponieważ sądziła, że jest sama. Zdjęła patelkę z ognia, odwróciła się i dygnęła.
-Tak, to ja - powiedziała cicho - a pan, to..?
Przez twarz jej rozmówcy przebiegł cień zdziwienia. Dawno już zapomniał o tym, że ludzie potrafią być uprzejmi w innych sytuacjach, niż kiedy są sparaliżowani strachem.
-Jestem Sasori, będę twoim nauczycielem.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Nie wyglądał na kogoś wybitnie niebezpiecznego, znaczy, zabijającego bez powodu.
-Lider kazał zająć Ci się robieniem posiłków?
-Tak - przytaknęła - jestem odpowiedzialna za obiady.
Kiedy Sasori nie odpowiedział, odwróciła się, a po chwili niosła już do stołu dwa talerze parującego spaghetti. Zawróciła po trzeci, postawiła go, po czym skierowała się do wyjścia.
-Idę po Lidera - wyjaśniła cicho i znikła w korytarzu.
Sasori natomiast zastanawiał się, jakim cudem to dziecko jest rzekomo dobrym ninja i jakim cudem on ma je czegoś nauczyć.
Do gabinetu Lidera doszła w kilka chwil, gdzie zapukała, a po usłyszeniu "proszę" weszła do środka.
-No to chodź, Liderze, na ten obiad - powiedziała z uśmiechem.
W kuchni zobaczyli, że Sasori czeka na nich z zaczęciem. Lider wciągnął roznoszący się po kuchni zapach i lekko się uśmiechną. Yuki poczekała, aż Pain usiądzie i zajęła trzecie miejsce, po czym życzyła im smacznego i sama zaczęła jeść. Poszli w jej ślady, a już po kilku chwilach Sasori kiwał głową z uznaniem, Pain natomiast mruknął z pełnymi ustami, że "dobre". Uśmiechnęła się. Może będzie lepiej, niż sądziła na początku.
         Po posiłku Sasori powiedział, że ma być jutro o 8 przed pierwszą salą treningową i poszedł do siebie. Lider także wrócił do gabinetu. Sprzątnęła kuchnię i zastanawiała się, co teraz robić.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 1



Dwóch Liderów

         Jeden cel – Akatsuki. Po odejściu z wioski miała tylko ogólny pomysł, jak ich znaleźć. No, ale wiedziała kogo szuka, więc nie powinno być problemu. Mijały dni, aż w końcu, nie bez problemu, dotarła do Wioski Deszczu. Z liderem organizacji udało się jej skontaktować już kolejnego ranka.
Był on mężczyzną o rudych włosach i dużej ilości kolczyków. Ale i tak najdziwniejsze były oczy, ni to szare, ni to fioletowe, jakby przenikające ją na wylot.
- To mówisz, że chcesz dołączyć do organizacji?
W odpowiedzi pokiwała głową, patrząc na niego z głęboko ukrytą obawą.
- Skoro jakimś dziwnym trafem wiedziałaś do kogo się skierować, wiesz może, że mamy komplet członków – mówił dalej cichym, ale mocnym, głosem, a kiedy nie usłyszał zaprzeczenia, kontynuował – nie szukamy nikogo nowego, poza tym, dziecko, po co nam ktoś taki jak ty?
Słysząc te słowa, ściągnęła brwi.
- Może i jestem młoda, ale mimo wszystko jestem Jōninem! – Usilnie powstrzymywała się od teatralnego tupnięcia nóżką – i to, że Cię znalazłam, musi o czymś świadczyć, prawda? Poza tym… - zawahała się przez chwilę, jak by nie mogła ubrać jednej z myśli w słowa – widzę przyszłość i dlatego tu jestem.
Przez twarz lidera przebiegł cień zainteresowania, jednak po paru sekundach znów widziała tylko obojętną maskę.
- Przepowiadać przyszłość, mówisz?
Kiwnęła głową, jednak już z mniejszą pewnością.
- Można to tak nazwać. Różne rzeczy, w tym informacje z przyszłości, zdarza mi się… wyśnić. I wiem, że  nie Ty jesteś tym prawdziwym liderem – ucichła, pozwalając, aby zdumienie zagościło na twarzy jej rozmówcy na dłuższą chwilę – ale uznałam, że mimo wszystko powinnam zwrócić się do ciebie.
- Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, iż możemy rozważyć twoje przystąpienie do organizacji. Jednak jak już wiesz, nie tylko ja o tym decyduje, także spotkajmy się tu jutro o tej samej porze i poznasz ostateczną decyzję w tej sprawie.
Dziewczyna skłoniła lekko głowę i już chciała odejść, jednak zatrzymało ją pytanie.
- Jeszcze jedno, jak się nazywasz?
- Myślę, że dzięki swoim oczom i tak już to wiesz, ale skoro chcesz usłyszeć to ode mnie, to proszę – nazywam się Hatake, Hatake Yuki. – powiedziała i zniknęła w kłębach dymu.
Planowała skierować się od razu do hotelu na obrzeżach wioski, w którym zatrzymała się dnia poprzedniego, ale postanowiła trochę się rozejrzeć i przy okazji coś zjeść. Lubiła nowe miejsca, ponieważ od dziecka rzadko opuszczała Konohę.
         Lider natomiast skierował się do głazu, leżącego już poza granicami wioski, stanowiącego barierę przed prawdziwym miejscem zamieszkania członków organizacji. Idąc korytarzem na pierwszym rozwidleniu skierował się w lewo, przeciwna droga prowadziła do pokojów. Mijał sale treningowe i bibliotekę. W kuchni zobaczył Kisame, Itachiego i Sasoriego siedzących przy stole i popijających kawę, jednak to nie ich szukał. Westchnął. Organizacja morderców, tak? Ciekaw jestem, kto by tak powiedział, gdyby zobaczył całą tą "jaskinię". Wszedł do salonu i rozejrzał się po nim. Tu byli wszyscy pozostali członkowie organizacji prócz Kakuzu, ale Pain  był pewny, że tamten siedzi w swoim pokoju. Napotkał spojrzenie Konan wlepione w niego jak w obrazek i w duchu pokręcił głową. Od lat dawała mu te sygnały, a on od lat udawał, że ich nie widzi. Nie mógł na nie odpowiedzieć, nie potrafił. Była jego przyjaciółką i nie planował tego zmieniać.
         -Tobi, chodź ze mną. - Powiedział krótko i planował się odwrócić.
-Ale przecież Tobi nic nie zrobił! W końcu Tobi to dobry chłopiec, czego Lider chce od Tobiego? - Wykrzykiwał Maskman dziecięcym głosem.
Pain pokręcił głową i posłał mu jedno ze swoich najbardziej wściekłych spojrzeń, na co Tobi jakby skulił się w sobie i posłusznie wyszedł za nim z salonu.
Skierowali się do gabinetu Lidera.
-Po co całe to przedstawienie? - Spytał Pain, wzdychając.
- Po to, że takiego dziecka nikt nie weźmie na poważnie, a w końcu na tym nam zależy, prawda? - Odparł prawdziwy Lider organizacji już swoim normalnym tonem.
Pain nie odpowiedział, ale po chwili ciszy kontynuował.
-Pewna kunoichi chce dołączyć do organizacji.
-Przecież wiesz, że nie potrzebujemy nikogo nowego. Poza tym, skąd wiesz, że chce?
-Sama mnie znalazła.
-To ciekawe... - Odparł rozmówca Paina z zastanowieniem - mówiła coś jeszcze?
-Podobno czasem przepowiada przyszłość i to pozwoliło jej nas znaleźć.
-Może warto ją mieć w swoich szeregach, o kim dokładnie mówimy.
-Yuki, Yuki Hatake. Tylko że - skrzywił się mimowolnie - to jeszcze dziecko, ma może 14 lat.
-Hatake, tak? - Spytał, ostatnią informacje puszczając koło uszu - powiedz mi, Pain, słyszałeś kiedyś legendę o czwartej technice ocznej?
-Czwartej?!
-Tak, znacznie potężniejszej od trzech pozostałych. Mianowicie, chodzi o to, że...
         ~Tobi opowiada Painowi tró mhroczną legendę~
-I ty sądzisz, że ona będzie jej używać? - Spytał Pain z powątpiewaniem.
-Jest to możliwe, dlatego przyjmiemy ją. Ale chcę, żeby na razie cała organizacja o niej nie wiedziała, porozsyłaj wszystkich na misje, zostaw tylko jedną osobę, aby ją trenowała. Jak myślisz, kto będzie odpowiedni?
-Sasori - odpowiedział bez wahania - jestem pewien, że bardzo przypadnie jej do gustu jego specjalizacja.
Tobi kiwnął głową, wyrażając zgodę.
-Trzeba przygotować takie misje, żeby pozbyć się wszystkich na jakieś pół roku. Potem, kiedy wrócą, Sasori zamieni się z kimś innym i ponownie w siedzibie zostaną tylko trzy osoby. Po roku powinna być gotowa na spotkanie z którymś z członków i zaprezentowanie w walce swoich umiejętności, wtedy będzie w pełni należeć do organizacji.
         Po tych słowach dwóch Liderów zajęło się ustalaniem misji. Po dwóch godzinach przygotowali wszystkie potrzebne materiały i porozdzielali je do teczek, tworząc po jednej dla każdego.
Wrócili do salonu, po drodze zgarniając z kuchni Sasoriego oraz wysyłając Hidana po Kakuzu. Lider zaczął, gdy już wszyscy byli obecni.
-Z pewnych powodów jestem zmuszony przydzielić Wam dłuższe misje - wśród zebranych dało się słyszeć zbiorowy jęk, który ucichł, jak tylko Pain zmierzył ich spojrzeniem - w teczkach macie wytyczne dotyczące wszystkich misji. Kakuzu, Hidan. Itachi, Kisame. Konan. Tobi, idziesz z Deidarą, dla Sasoriego będę miał zadanie w kwaterze. Zetsu, wiesz, co masz robić. Do jutra rano nie widzę żadnego z was, wracacie mniej-więcej za pół roku. To tyle, rozejść się. Sasori, przyjdź do mojego gabinetu jutro o 8 rano.
-Dobrze, Liderze - odpowiedział Sasori, z lekkim zdziwieniem. Zastanawiał się, co on będzie tutaj robił.
         Tymczasem Yuki, zupełnie nieświadoma, przechadzała się po Wiosce Deszczu. Wcześniej wstąpiła na dango i teraz, w wyśmienitym humorze, chodziła po ulicach i zaglądała do różnych sklepów. Przy okazji zaopatrzyła się w nowy komplet ubrań, ponieważ w jej plecaku nie było już praktycznie żadnych czystych rzeczy - większość z nich została zniszczona podczas drogi. Co prawda starała się o nie dbać i prać kiedy miała okazję, ale nie nadarzały się one często, jednak teraz, praktycznie u celu jej podróży, nie przejmowała się tym. Po dłuższym czasie zawróciła do hotelu, gdzie wysypała na łóżko całą zawartość plecaka. Kunaie, tych zostało tylko kilka. Zwoje, te są prawie wszystkie. Natomiast ubrania... Cóż, jej podróż nie była pozbawiona spotkań z wrogo nastawionymi ninja, a i tak nie mogła zbyt wiele zabrać ze sobą z Konohy. Na szczęście rękawiczki były całe. Rękawiczki, które dostała po zdaniu egzaminu na Jōnina. Rękawiczki, które dostała od brata. Spojrzała do portfela - z wioski zabrała ze sobą swoje całe oszczędności, których jeszcze dosyć sporo jej zostało. Nie będzie problemu z zakupami w najbliższym czasie, na szczęście.
Po dalszym przejrzeniu rzeczy i wyrzuceniu kilku kolejnych, nie nadających się już do niczego, spakowała plecak. Następnie poszła się umyć, a kiedy położyła się do łóżka, zasnęła prawie od razu.




czwartek, 7 czerwca 2012

Prolog



Zawsze mieszkali tylko we dwójkę. W latach, które teraz już pamięta jak przez mgłę, starał się zostawać w domu jak najczęściej. Oczywiście, chodził na misje, wtedy prosił kogoś, aby się nią zajął. Kiedy podrosła, zaczął ją uczyć. Na początku samodzielności, potem innych, dla shinobi równie istotnych, rzeczy. Akademię ukończyła wyjątkowo wcześnie, bo w wieku 9 lat. Ma predyspozycje - tak mówili – przecież to On był jej ojcem. Sama nie uważała się za wyjątkowo silną osobę, nie od początku. Co prawda jej brat zaczął ją uczyć, jeszcze zanim wstąpiła do akademii, ale na wstępie nie była usatysfakcjonowana swoimi wynikami. Później wszystko się zmieniło. W trzyosobowej drużynie działała krótko, z powodu swojego wieku często nie traktowano jej poważnie, do czasu gdy po roku zdała egzamin na Chūnina. Po tym trenowała już tylko pod okiem brata. Prawie dwa lata zajęła jej manipulacja nad naturą chakry, ale opanowała dwa żywioły – wiatr i błyskawicę. Pracowała również nad swoim taijutsu oraz podstawach genjutsu. Doskonaląc swoje techniki przez następne pół roku i urzekając kolejnych mieszkańców wioski swoim uroczym jak na 13 letnią kunoichi stylem bycia przygotowywała się do egzaminu na Jōnina. Zdała go z wynikiem pozytywnym, a jej brat, dumny ze swojej młodszej siostry, nie omieszkał jej przypomnieć, iż jest jedną z nielicznych osób w dziejach wioski, które zostały ninja tej rangi w tak młodym wieku. Ostatni był ten Uchiha Itachi, mówił. A ona  była szczęśliwa, jednakże nie było jej dane długo nie mieć zmartwień. Wiedziała, że Wioska Liścia ma Kyūbiego, a jego Jinchūriki jest w podobnym do niej wieku. Wiedziała też, że jej brat niedługo dostanie pod swoją opiekę jakąś trzyosobową drużynę, a owy Jinchūriki  będzie wchodził w jej skład. Wiedziała też o Akatsuki, tym samym stało się dla niej jasne, w jakim niebezpieczeństwie jej brat będzie. Nie mogła sprecyzować, dlaczego to jest dla niej takie pewne i oczywiste, ale czuła, że te informacje są prawdziwe. Kochała swojego brata nad życie i usilne próbowała znaleźć jakieś wyjście z tej beznadziejnej, w jej mniemaniu, sytuacji. Dopiero po czasie dostrzegła jedyne możliwe wyjście. Przekonana o słuszności swoich działań, nie zważając na cenę, jaką będzie musiała ponieść, postanowiła upozorować swoją śmierć i opuścić wioskę. Jej uczucia nie były ważne, w końcu kochała swojego brata i za wszelką cenę chciała go chronić.
* * * 

*Dum dum dum* Yuki powraca z nowym pomysłem na opowiadanie! ^^
Które, mam nadzieję, przypadnie czytelnikom (bo jacyś będą, prawda?) do gustu~